Życie z dogami...CORMAC I LEON
Romeło czyli jak Cormac z Leonem z opresji mnie uratowali. Było to 2 lata temu. Lato początkowo niemrawe w sierpniu pokazało swoje letnie, a nawet tropikalne oblicze. Byłam akurat na urlopie więc wylegaliśmy w cieniu przed domem albo nie wychodziliśmy z domu chowając się przed skwarem. Nawet ja ciepłolubna miałam przesyt, psy w ciągu dnia padały. Spacery były możliwe albo wczesnym rankiem albo po zachodzie słońca. Wieczorem jak zwykle wybrałam się na spacer z Leonem i Cormaciem, bo Gerald nie chciał iść. Mieliśmy trasę opracowana tak, żeby mimo zmroku nie było ciemno więc szliśmy oświetlonymi ulicami. W połowie drogi była wiata przystankowa na której odpoczywaliśmy, bo choć wieczór było nadal gorąco, a żeby urozmaicić wracaliśmy drogą leśną wzdłuż działek z domkami rekreacyjnymi.