Życie z dogami..... ŚLUB DOŻEJ RODZINY



Ślub z dogami....Alla i Andrzej








Nie będę ukrywać, że irytuje mnie, kiedy ludzie mówią: „Nie wezmę psa, bo wyjeżdżam na urlop, mam pracę, obowiązki rodzinne, małe mieszkanie, duży ogród, działkę, mały samochód, duży samochód, ślub, wesele, chrzciny, komunię” (można wstawić dowolne lub dodać wiele innych). Irytuje mnie to nie dlatego, że ludzie nie biorą psów, bo nikt nie ma obowiązku je mieć, tylko dlatego, że to nie uczciwe, że to pretekst, że szuka się jakiś dziwnych i niepotrzebnych wytłumaczeń, by poczuć się lepiej (no ja jestem dobry, wziąłbym psa, ale…). Natomiast szanuję ludzi, którzy jasno stawiają sprawę: „Nie mam psa, bo nie chcę”.

Oboje z Andrzejem wybraliśmy siebie, ale nie tylko. Wybraliśmy dogi. I dzielimy z nimi całe nasze życie. Owszem, dostosowaliśmy je do ich potrzeb. To był nasz świadomy wybór. Kiedy więc zdecydowaliśmy się po latach na zalegalizowanie naszego związku, nawet przez chwilę nie mieliśmy wątpliwości, że na naszym ślubie będą one – nasze kochania najdroższe – Filip, Tomik i Ala.



I były. Towarzyszyły całej uroczystości. To ze względu na dogi nasz ślub odbył się w ogrodzie i tam też było prawie całe przyjęcie. Dopiero późną nocą przenieśliśmy się wszyscy do domu. To ze względu na dogi wybraliśmy porę roku – lipiec. I to pod kontem dogów zaprosiliśmy gości – nie potrzebni nam byli tacy, którzy nie lubią psów.



I było cudownie. Tak, jak sobie wymarzyłam.

Czy psy nie zaglądały do talerzy gości? Nie. Moje dogi jedzą ze swoich misek, a nie z ludzkich talerzy. Czy nie zagluciły kreacji? Może troszkę, ale to był koloryt lokalny. Czy nie przeszkadzały? Ani trochę. Moje dogi nigdy nikomu się nie narzucają. Owszem, jak goście chcieli je pogłaskać czy pospacerować z nimi po ogrodzie, to im towarzyszyły, ale nie było nic na siłę.



Zresztą – one wiedziały, że to niezwykły dla nas dzień i doskonale się wpisały w jego atmosferę. Zachowywały się iście po dożemu – godnie i dostojnie. I za to też kocham dogi – za to, że tak niezwykle potrafią odczytać i zrozumieć ludzkie emocje.



Dziś już nie ma z nami Filipa i Tomika. Odeszły za Tęczowy Most, ale nadal żyją we wspomnieniach z dnia naszego ślubu…

Komentarze

  1. Świetne podejście do sytuacji, a jednak się da, jak się chce 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Za co kochamy dogi....