Trudne pożegnania z naszymi dożymi przyjaciółmi.....historia Saszy
Ostatnia lekcja Sasza był w moim życiu od 6 lat i 6 miesięcy, ale to było tak, jakby był zawsze. To dni przeżywane z Nim były najbarwniejsze i najciekawsze. To On wniósł w moje życie radość i miłość. Zawsze wiedział nie tylko co czuję, ale nawet o czym myślę. Gdy było mi smutno i źle, kładł swój piękny łeb na moje kolana i patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami, które mówiły: – Nie martw się kochana, wszystko się ułoży, będzie lepiej, a nawet jak nie, to i tak Cię nie opuszczę. Kłamał. Raz w życiu mi skłamał. Opuścił. Nagle, nieoczekiwanie. Wieczorem jeszcze się bawił, brykał z Alisią, zjadł kolację, a rano… lecznica, badania, kroplówki. Opinia lekarzy: „Zapalenie stawów, za kilka dni wszystko będzie w porządku.” Wracamy do domu, patrzę Saszy w oczy i widzę, że nic nie będzie w porządku. Inna lecznica, następne badania, tu przynajmniej uczciwa diagnoza: „Nie wiemy co mu jest, wszystkie wyniki są w normie”. Pytam: – Co mogę zrobić? Odpowiedź: – Modlić się.