Mój pierwszy dog... BORYS





 

     Pewnie nic odkrywczego nie powiem, że dog to było moje marzenie od dzieciństwa. Większość historii tak się zaczyna. Rodzice nie chcieli tak dużego psa – były inne – Aga, Trampek, Kuba ale zawsze był niedosyt. Potem wyszłam za mąż. Urodziły się dzieci i nastała era jamników. Na większego psa zdecydowałam się, gdy odeszła 18-letnia Misia. Była to Nufka /posokowiec   bawarski/, kochany szałaput. Ale po 6 latach, gdy odeszła na nowotwór, marzenia o  dogu wróciły ze zdwojoną siłą. Odeszłam na nauczycielską emeryturę, dalej pracowałam w domu dziecka ale miałam więcej czasu. 
Zaczęłam przeglądać strony internetowe w poszukiwaniu doga do adopcji. I tak trafiłam na Borysa. Jego historia mnie powaliła /zagłodzony, maltretowany –s zkoda gadac/.Jeszcze go nie poznałam a już wiedziałam, że będzie mój.


Przyszedł czas na rozmowy w domu – mąż wykrzyczał, że nie ma mowy, że boi się dużych psów, syn pukał się w czoło, stwierdzając,  że mi odbiło na stare lata, nie mówiąc o mamie, która się obraziła i nie odzywała do mnie przez tydzień. Dobiła ich wszystkich jeszcze wizyta przedadopcyjna. Przyjechała na nią Paula ze swoim dogiem /pręgusem/ Fredem, żeby unaocznić wszystkim  jak wygląda tak duży pies w domu /a mieszkam w bloku/. Ja byłam zachwycona ale mąż mało nie dostał  zawału i wbił się w wersalkę pod akwarium, kategorycznie oświadczając,  że się stamtąd nie ruszy. Przetrwałam tą burzę, ciche dni i ciągle suszyłam mu głowę aż wreszcie zdecydował się pojechać do Alli do Białegostoku, żeby chociaż go poznać. Pojechaliśmy z jamniczką  Laki. Przez całą drogę milczeliśmy, mną tez targała niepewność i obawa czy dobrze robię /bo to dorosły pies, z fatalna przeszłością, nie mieszkający nigdy w domu/ ale także radość i nadzieja, że Borys nas pokocha i zaakceptuje. Dojechaliśmy do Alli i poszliśmy do lasu na spotkanie z Borysem, który wtedy był na spacerze z Aneta /wolontariuszką/. Zobaczyłam jak biegnie – wielka , czarna bryła, która dopadła do mnie i wylizała od ucha do ucha. Pokochałam czorta od razu. Darek oczywiście na dystans. Wróciliśmy do Alli  i jak odprowadzałam go do boksu , to szepnęłam mu do ucha, żę na pewno wrócę po niego, żeby się nie smucił , tylko urobię pana. . W drodze powrotnej mój mąż, tak do tej pory zdystansowany stwierdził, że przykro mu było jak Borys szedł do kojca i że może trzeba było go od razu zabrać, bo i tak nie odpuszczę i prędzej się z nim rozwiodę.    Umówiłam się z Alla za tydzień/ tyle dałam Darkowi na zaakceptowanie nieuniknionego/ ale już po trzech dniach byliśmy z powrotem w Białymstoku.
I tak Borys zawitał do naszego domu. Na początku były obawy ale bardzo szybko okazało się, że nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego   PIERWSZEGO DOGA. Dodam tylko, że Borys –Ryś jest między innymi dogiem, ale doga ma w sobie zdecydowanie najwięcej,
Jego dostojeństwo, kultura, łagodność , miłość  spowodowały, że jest dla nas – królem Ryszardem I.    Nigdy nic nie zniszczył,  nie wziął bez pozwolenia,  zostawał sam w domu to szedł spać – ideał.   Naprawdę nie wiem skąd on wiedział jak się zachować w domu, lubi wszystkich sąsiadów, uwielbia kurierów, panie z kiosku – wsadza pysio w okienko i domaga się głasków, na wybiegu zanim przywita się z psami  leci witać się z ludżmi.     Ale jak to często bywa wśród dogarzy,  jeden dog  to za mało i po roku zawitała do nas pręguska  Pelaśka.   Rysiek  napradę mi  ją wychował i wszystkiego nauczy.    Jest tak samo kulturalna jak on.  Nieraz się śmieję, że mam popsute dogi – są tak kochane i grzeczne. Decyzja o wzięciu Borysa, to była najlepsza rzecz jaką zrobiłam w ostatnim czasie.


             



Zmieniły się nam priorytety w życiu, plany wakacyjne, nie mówiąc o samochodzie, wszystko po to, żeby im było wygodnie. Pokochałam gluty na ścianach, jezioro w kuchni jak piją  wodę,  poślizgi, glut szmatki w całym domu i we wszystkich torbach, pobrudzone ubranie, sierść w samochodzie. To przestało  mieć  znaczenie. Miłość Borysa i Peli jest warta tego wszystkiego, co kiedyś było ważne. Nie wyobrażam sobie życia bez niego, ma już prawie 9 lat i myśl,  że kiedyś odejdzie, nie daje mi spokoju. Tak bardzo go kocham……






Iwona Olszowska-Gonta

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Za co kochamy dogi....