Kiedy zachoruje dog....Leo i babeszja - walka o życie


KU PRZESTRODZE! 

Piszę ten artykuł, by uwrażliwić weterynarzy i wszystkich Przyjaciół, którzy mają psy, a zwłaszcza DOGI. To co przeszedł mój LEO 2 lata temu i to, że żyje to zasługa wspaniałych Pań Lekarek, (p. Marty Szypczyńskiej, p. Doroty Łacnej – Opole), które oprócz wiedzy, posiadają też szczególną intuicję i dar empatii do zwierząt oraz zapewne temu, że Leo ma bardzo silny organizm, mocne serce i silną chęć życia. Niestety nie wszystkie psy tak mają i nie wszyscy lekarze chcą ratować. 
Wielu z Was pytało mnie co mu się stało, nie byłam w stanie odpowiedzieć wszystkim. Dog niemiecki to pies, który w leczeniu wymaga indywidualnego podejścia, a tym bardziej nie książkowego. Jest to rasa, która na leki, na leczenie reaguje inaczej niż piszą w książkach, a wręcz jeżeli w ulotce leku jest, że wymienione skutki uboczne są w 0,01 % u psów… to właśnie TEN 0,01% NALEŻY DO DOGÓW NIEMIECKICH.
Leo przez dwa tygodnie walczył o życie, które zaatakowała „prawdopodobnie” babeszjoza (występuje ona w niektórych rejonach od dawna, w niektórych zaczęła się ujawniać). Piszę „prawdopodobnie”, bo również diagnostyka w tym przypadku siada, gdyż pierwotniaki zawarte w gruczołach ślinowych kleszcza), namnażają się we krwi i niszczą krwinki od środka, nie zawsze lekarz jest w stanie wykryć! Jeżeli są one w stanie lekkiego spoczynku lub chwilowego uśpienia wynik wyjdzie negatywny, by po paru godzinach, dniach, tygodniach znów zaatakować. Babeszjoza ma podobne objawy jak zatrucie. U Leo właśnie tak było, stąd dokładnie nie znaliśmy przyczyny jego nagłego spadku zdrowia. Miał tylko niektóre objawy babeszji, które pasują też do zatrucia lub innych chorób.
Babeszjoza przebiega dosyć podstępnie, a początkowo objawy niczym nie różnią się od zwykłego przeziębienia, czy zatrucia. Obserwuje się gorączkę, apatię, spadek apetytu, wymioty, biegunka, zmniejszone pragnienie. W miarę rozszerzającej inwazji pojawia się bladość błon śluzowych, powiększenie węzłów chłonnych, a lekarz do którego trafia zwierzę odnotowuje niedokrwistość, spadek ilości hemoglobiny we krwi, wzrost poziomu transaminaz wątrobowych, czy podwyższenie parametrów nerkowych.
Podejrzenia u Leo były również o białaczkę czy chorobę immunologiczną. Wszystko zostało wykluczone. Po podaniu leku na babeszjozę objawy na drugi dzień zaczęły ustępować…Niestety toksyny, które wywołuje babeszjoza zaczynają atakować w bardzo krótkim czasie wszystkie narządy. U Leo nastąpił skręt śledziony w kilka godzin, a badaliśmy narządy na USG co 3 godziny. Wszystko było w porządku wieczorem… rano już skręt… niestety Leo nie mógł być natychmiast operowany. Hemoglobina spadła do stanu, który nadaje się tylko do transfuzji krwi, a nie do operacji… wykrwawiłby się na stole.. Zaczęła się pogoń za krwią.. Banki krwi w okolicy nie miały. Sprowadzaliśmy z Wrocławia i Mikołowa, a to również walka z czasem. Pierwsze przetoczenie u psa może odbyć się bez ustalenia grupy krwi, ale Leo potrzebował trzech przetoczeń co najmniej. Zdobyliśmy 3 jednostki, a raczej Pani Doktor, która nie tylko dzwoniła po bankach krwi, ale i po weterynarzach by odstąpili. Nikt nie miał takiej grupy. Niestety Leo ma rzadką grupę krwi DEA 1-. Nie wiedzieliśmy, czy po operacji Leo nie będzie potrzebował więcej jednostek krwi, stąd szukanie dawców. Operacja się zaczęła późnym wieczorem, skończyła po 1. Do rana nad Leo czuwała p. Dorota, potem zmieniła ją p. Marta i ja. Po operacji wszystko zaczęło niby wracać do normy… NIBY… Leo jak to dog niemiecki, nie mógł nie wymyślić niespodzianki, dostał silnego odczynu na szwy.. Znowu narządy zaczęły siadać a w tym najbardziej nerki… Znowu walka o życie. Rodzi się pytanie… OPEROWAĆ ZNOWU? Czy leczyć nerki. Operacja mocno obciąża nerki i mogą nie dać rady, ale z drugiej strony odczyn silnie działa na nerki, które przestają działać. Koło się zamyka… Panie Doktor podjęły decyzję, zabieg natychmiastowy. I znowu… Czy Leo da radę, serce, nerki, narkoza.. 


Drugi zabieg udał się, Leo miał wymienione wszystkie szwy na wchłanialne konkretnego typu. Znowu leczenie, kroplówki… I znowu stres. U Leo siadły nerki, podaliśmy leki moczopędne, nic.. Leo nie robił siku…Minęła noc, ja modliłam się o małe siku.. Nic. Cewnikowanie też nie pomogło, dostał zastrzyk wspomagający pracę nerek..  dalej nic.. Minął dzień.. Nad ranem w niedzielę pani Doktor zadzwoniła.. Pani Elu.. Nie możemy Go dłużej męczyć.. To już druga doba ponad..
Wiedziałam o czym Pani Marta mówi, wiedziałam, że muszę to zrobić. Ach Leo. Walcz.. ale nic.. Marniał w oczach.. z minuty na minutę, Nie chciałam dłużej przeciągać. Moje córki pożegnały się z Nim, ucałowały na pożegnanie, płakały.. Ja ryczałam. Wzięłam Leo i pojechaliśmy do Kliniki. Gdy przyjechaliśmy pani Doktor już czekała na Nas. Zapytałam Panią Martę, czy możemy jeszcze raz iść na trawkę spróbować siku.. łapałam się ostatniej nadziei. Poszliśmy… I wiecie co..?
Leo się wysiusiał.. Po dwóch dniach. Sikał chyba pięć minut a ja stałam, patrzyłam i ryczałam.. Tak, cieszyłam się z tego, że Leo siusia.. Ach.. potem było już tylko lepiej. Dostał kroplówki, które postawiły Go szybko na nogi. Jego chęć życia tak wielka…Leo w kilka dni zmienił się nie do poznania. Zaczął jeść, pić, wypróżniać się… samodzielnie funkcjonować. Z dnia na dzień silniejszy. Dzień siódmy po zbiegu, kroplówki już odstawione, zaczynamy chodzić na spacery 15-20 minutowe. Oby zagrożenie już minęło i wszystko co najgorsze.
Leo przeżył dzięki dwom wspaniałym lekarkom.. z powołania, które podjęły się trudnej walki z niewiadomą, które podjęły się leczyć doga niemieckiego, który z książkowego punktu widzenia i z doświadczenia innych lekarzy weterynarii powinien być trzy razy martwy.. Czy to chęć życia, czy silny organizm Leosia, czy jego mocne serce, czy miłość do nas trzech sprawiła, że pokonał to wszystko.. A może intuicja, wiedza i ogromna empatia Pań Lekarek sprawiły, że Leo dzisiaj żyje. 
Myślę, że jest to wszystko powiązane, że nic nie dzieje się bez przyczyny. To, ze trafiłam na doskonałych lekarzy, którzy reagowali bardzo szybko, czy to w nocy czy w dzień, to że trafiłam na Wspaniałego Psa, który odziedziczył silne geny; czy to, że mam cudowne Córki;  i oczywiście wspaniałych Przyjaciół, których poznałam właśnie dwa lata temu.. którzy nie znając mnie, pomogli mi bez wahania. Allu dziękuję. To Ty sprawiłaś wtedy, że się nie poddałam, Ty sprawiłaś, że uwierzyłam, że może Nam się udać. 
To wszystko przyczyniło się do tego, że mieliśmy siłę walczyć.

Artykuł piszę, po to by Moi Przyjaciele w przyszłości mieli szansę, na reagowanie wcześniej. Wielu z Was do mnie pisało, o takich przypadkach babeszjozy, która spowodowała skręty śledziony czy żołądka. Niestety prawie wszystkie psy nie dało się uratować… To, że babeszjoza niby nie występuje w pewnych województwach – to nie znaczy, że jej nie ma i że się nie przypałęta się do naszego psa.. (można przywlec ją z wyjazdu, wakacji lub nawet z wystaw). To, że zapobiegamy przez podawanie olejków, obróżek przeciw kleszczom to nie znaczy, że nasze psy są chronione. Leo był zabezpieczony.. Zawsze! Ale skąd mogłam wiedzieć, ze konkretny olejek czy obroża działa TYLKO na konkretne kleszcze, a ich gatunków jest kilkanaście. Pomimo, że drogie nie chronią całkowicie. Są tabletki, które podobnie jak obroże pomagają chronić nasze psy przed chorobami odkleszczowymi; między innymi przed babeszjozą. Są one drogie dla nas dogarzy, bo bierze się je na masę psa.. niestety ok. 200 zł przy wadze mojego Leo.
Babeszjoza czasem rozwija się i nie daje objawów przez pół roku by potem działać szybko, wyniszczać szybko, czasem nie ma czasu by móc zareagować… Nie ma 100% diagnostyki, bo pierwotniaków można akurat nie wykryć, bo są chwilowo wyciszone. 
Mój Leo nadal choruje,.. myślę, że to wynik braku śledziony i braku odporności z tym związanym... Nie chcę by ktoś przeżywał to co ja – kochając swojego psa.. stąd ten artykuł. Przepraszam, że długi.. ale chciałam opisać dokładnie, by móc uchronić choć część psiaków. 

Pozdrawiam  :) Elżbieta Dąbrowska

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zanim adoptujesz, przemyśl....

Za co kochamy dogi....