Życie z dogami....Leo Patland 10.01.2014 - 20.04.2018 (*)


Leo Patland  10.01.2014 - 20.04.2018 (*) 

Zgasła Moja Miłość, Moje Słoneczko 

Znowu powiał śmierci wiatr,
Zdmuchnął Moje Szczęście....
Moje Słoneczko zgasło na zawsze,
Cały Mój Świat odszedł z Tobą...
Leosiu.. Piesku kochany, Serduszko Moje..
Byłeś mą cudowną chwilą w życiu,
mym spełnionym marzeniem.
Żyłeś tak krótko, a tak intensywnie.
Wszędzie że mną, wszędzie oddany,
Wtulony, wpatrzony we mnie.
Wierny, Ukochany, Jedyny.
Po prostu Mój..
Kochałeś ponad wszystko,
Ufałeś ponad wszystko..
Do końca patrzyłeś w oczy..
Wiedziałeś..
Wtulając się we mnie zasnąłeś na mych kolanach... Spokojny..

Zawsze,

gdy płakałam i gdy się śmiałam, Ty byłeś,
gdy świat mi runął i gdy byłam szczęśliwa.
Raz już Cię prawie straciłam,
by odzyskać tylko na 2 lata...
Cóż ja teraz zrobię bez Ciebie Mój Przyjacielu,
Któż będzie mnie witał, gdy wrócę z pracy,
Z kim pójdę na spacer..
Kto mnie swą mordka mokrą przytuli do snu,
by obudzić mnie też rano..
Kto mi położy głowę na kolanach,
Gdy będę płakać i cierpieć..
Kto..?
Przecież Ciebie już nie ma...

Mój Przyjacielu, Mój wierny Towarzyszu,
Będziesz w mym sercu zawsze..
Teraz już biegaj za Tęczowym mostem,
ciesz się każda chwilą tam z psimi duszami..
I proszę, opiekuj się Mną jako Psi Aniołek...
Tak jak robiłeś to tu - na Ziemi...
Żegnaj Przyjacielu... Obiecaj Mi, że kiedyś się spotkamy....




Śmierć Przyjaciela, ukochanego czworonożnego "synka", każdego z nas to czeka, ale nie myślimy o tym na co dzień. Tak było i z nami. Leo i ja. Od zawsze razem, wszędzie nierozłączni,. Wszędzie razem.. Wszyscy kojarzyli mnie tylko po Tobie Leosiu.
Myślałam że mamy dużo czasu, że będziesz żył wiecznie.. Oj jak się myliłam .. A życie zabrało mi Ciebie z dnia na Dzień.
Wszystko zaczęło się 2 lata temu i od nieszczęsnej babeszjozy. Zrównała Cię z ziemią, ledwo przeżyłeś . Transfuzja krwi, skręt śledziony, uczulenie na szwy i ponowna operacja, aż w końcu zastój nerek. Ale dałeś radę, dla mnie i dla moich dziewczynek.. Przeżyłeś i mogłam być z Tobą znowu.. Ale nasze szczęście po babeszji nie trwało długo, wycięcie śledziony równa się brak odporności, chorowałeś często ale żyłeś że mną I to było najważniejsze.
Pamiętam jak dziś jesień 2017. Wstałam rano a Ty główkę trzymałeś na moim łóżku. Wstaliśmy na spacer. Ty wstałeś. I nagle wszedłeś w ścianę, z wielkim impetem. Popłakałam się. Co się dzieje.? Czemu nie widzisz.. Całkiem oślepłeś. Powolutku zeszliśmy na spacer. Serce bolało, jak widziałam Cię takiego. Potykałeś się co chwilę, a ja musiałam uważać, byś nie wszedł w drzewo albo w krzak. Dobrze, że nasza cudowna Pani doktor nas przyjęła od razu dała leki. Miałeś wrzody i podejrzenie zaćmy, zostaliśmy skierowani do Kliniki Okulistyki do Wrocławia. Pojechaliśmy, walczyliśmy. Daliśmy radę. Ale to nie wszystko. W tym samym czasie zacząłeś strasznie popadać na zdrowiu, myślałam, że to od oczu, stresu, że nie widzisz..
Zacząłeś robić kupkę pod siebie, siku, z czasem zaczął siadać Ci tył. Zaczęliśmy leczenie, eliminacje chorób po kolei...
Aż niestety wyrok zapadł. Miopatia.. Wiedziałam, że nie będziemy już długo ze sobą, wiedziałam że będę musiała pozwolić Ci odejść.. Ale nie tak miało to wyglądać.. Ale nie tak szybko. Człowiek, który dostaje wyrok nieuleczalnej choroby swojego Przyjaciela, myśli, łudzi się, ma nadzieję, że właśnie ten jego Przyjaciel pożyje i tak długo, że właśnie u niego zdarzy się cud, pomimo statystyk i tak masz nadzieję..
Nam nie było dane.. Leczyliśmy się pół roku, doszło zapalenie jelit, bo kupka zalegała, zaczęły zanikać mięśnie,.. Robiłam co mogłam, szukałam pomocy, wszędzie mówili-niestety nie możesz mu pomóc, na to nie ma leku. Możesz ulżyć w bólu. Załatwiłam rehabilitację, cudowną Weronikę, pomagała, ja masowałam,.. Niestety, Miopatia zwiększyła zasięg, zrobiły się zrosty mięśniowe, bolała się skóra, nerki powoli siadały, aż w końcu... Wyszedłeś na spacer ostatni raz, siedziałam z Tobą ponad godzinę na klatce, nie chciałeś wejść.. Bardzo bolało. . Siedziałam, namawiam Cię, nic nie pomagało. Popłakałam się. Wiedziałam że to już ostatnie dni.. Zacząłeś mieć lęki.. Burczałeś na wszystkich. Moje biedactwo. Kolejne dni.. Już nie wychodziłeś z domu. Przestałeś sikać, byłeś cewnikowany... Wiedziałam, że to już Twój czas, pojechałam do Pani Marty, gadaliśmy długo. Powiedziała, że już nie możemy dłużej czekać, bo będzie gorzej. Poprosiłam Cię o dwa dni jeszcze. Musiałam. Moja Basia miała egzaminy gimnazjalne. Musiała je dobrze napisać. Musieliśmy poczekać. Zresztą Ty wiedziałeś.
Pamiętam ostatni dzień z Tobą. To był czwartek. Spędziliśmy go razem. Cały dzień tylko we dwoje. Widziałam Twoje oczy.. Mówiły: “Przepraszam, że muszę Cię zostawić. Obiecałem być z Tobą zawsze”. Przepraszam. Leosiu Mój Piesku. Znałeś moje uczucia, miałeś taką empatie. Kochany.
 Piątek minął szybko. Musiałam iść do pracy, wszyscy poznali po mnie, że coś się dzieje. To nie byłam ja. Pełna energii na co dzień. Uśmiechnięta, wiecznie pogodna. To był dzień pożegnania z Tobą.. Serce pękało. Każda minuta w pracy była jak udręczenie. W końcu w domu. Ostatnie minuty spędziłam z Tobą na Twoim materacu przytuleni. Ty wiedziałeś. Byłeś spokojny. Żegnałeś się ze mną. Na zawsze zapamiętam Twoje oczy. Do końca patrzyły we mnie..





Pani Marta przyjechała o 17. Przywitałeś się z Nią jak zawsze. Uwielbiałeś Ją. Ostatnie minuty były dla mojego serca koszmarem. Dostałeś zastrzyk. Powoli usypiałeś na mych kolanach. Mówiłam do Ciebie. Mówiłam jak bardzo Cię kocham, że się nie gniewam, że zastawiasz mnie samą.. I żebyś czekał tam na mnie. O 17.27 stanęło Ci serduszko… uleciałeś Mój Aniołku do swych Przyjaciół w Psim niebie: do Figi, do Niobe, Zefirka, Tomika, Beylee, do swych braci, do wszystkich którzy tam na Ciebie już czekali.
Kochany Mój Piesku, zostawiłeś po sobie ogromny smutek, cierpienie i pęknięte nasze serca. Widziałam łzy Pani doktor Marty, cudownej weterynarki, widziałam rozpacz moich dzieci, aż w końcu czułam też moje serce rozbite na milion kawałków .
Miałam ciężkie życie, zawsze się podnosiłam, zaczynałam od nowa, tym razem Ciebie nie będzie, by mnie wesprzeć.. By mi pomóc znieść ten ból. Ogromny.
Kochany Piesku, tylko ja wiem ile straciłam, tylko ja wiem, ile dla mnie znaczyłeś, tylko ja wiem na ile kawałków pękło moje serce. Zostałam sama, ale ze wspomnieniami o Tobie. Kocham Cię. Czekaj tam na mnie. 




Kiedyś znów będziemy razem <3

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zanim adoptujesz, przemyśl....

Za co kochamy dogi....