Wakacje z dogiem w perspektywie człowieka z ogromnym deficytem czasu…



Od trzech lat działamy czynnie ( całą rodziną ) ratując potrzebujące zwierzęta.
Wszystko zaczęło się od bardzo ważnej decyzji dla nas. Od adopcji Kiry. Było to dokładnie 03.09.2015 roku. Ogłoszenie, zauroczenie, miłość od pierwszego wejrzenia i poznania. Kira jest dogiem niemieckim, który nie słyszy. Początki były bardzo trudne... lęki, nowe miejsce, nowe życie z psem u boku, z psem który został bardzo skrzywdzony. Nie poddaliśmy się i dzięki temu żyje z nami cudowny, może nie łatwy pies, ale za to najwspanialszy na świecie. W związku z tą naszą nową miłością, z biegiem czasu pojawiło się wiele problemów, jednym z nich były wyjazdy na wakacje.


Od zawsze lubiliśmy podróżować, jednak teraz musiało się wszystko zmienić. Pierwsze krótkie wypady na weekend skończyły się fiaskiem. Kira była zestresowana, owszem podróż samochodem kochała, ale obcy ludzie, obce miejsce to już nie dla niej. Nie poddawaliśmy się i jeździliśmy dalej i dalej patrzyliśmy jak Kira nie potrafi się odnaleźć… Nie było to ani miłe, ani przyjemne, patrzeć jak pies którego kocha się nad życie męczy się. Spędzać urlop nawet ten jedno, dwudniowy z poczuciem ciężaru i obowiązku przyglądania się reakcjom Kiry na każdy nawet najmniejszy bodziec zewnętrzny. Tak właśnie zrezygnowaliśmy z noclegów poza domem z Kirą. W międzyczasie zdarzyło się wiele rzeczy. Kira okazała się doskonałym psem socjalizującym  bezdomniaki pod naszą opieką. Zawsze była w stanie je „ porządnie wylatać „ , była to dla niej wspaniała rozrywka. Do naszego stada dołączyła Mała Su ( 12 letnia, dzika mikro suczka z 5 swoich dzieci ), miłości między nimi nie było, ale akceptacja jak najbardziej. Był to maj 2016 roku, a w czerwcu zaplanowaliśmy wyjazd z Kirą w, jak później się okazało, cudowne miejsce. Stresu było dużo, bo kilkugodzinna jazda z energicznym psem w nieznane takie właśnie emocje musi wzbudzać. Pakowanie, zapewnienie opieki dla 3 kotów, zdziczałej suczki z 5 szczeniąt w wieku 2 miesięcy i wyprawa życia, żeby poznać ludzi i ich psy dotychczas widziane tylko w sieci. Stresu dodawało to, że Kira przecież nie lubi obcych, źle się czuje w ich towarzystwie i na dodatek zobaczy większe psy niż ona sama… śmialiśmy się, że to już chyba lekka przesada, a jednak…


Ruszyliśmy w drogę z duszą na ramieniu i nieśmiałym uśmiechem na twarzach. Samochód zapakowany po brzegi, smyczki, obroże, miski, miseczki, kocyki, wiaderka i co tam jeszcze tylko jest w stanie zmieścić człowiek w busie, oczywiście dla nas samych miejsca mało zostało, ale od kiedy pamiętam wyznawałam zasadę, że przezorny zawsze ubezpieczony. Droga długa bo dobrych kilka godzin w aucie, postoje na siku i nic szczególnego więcej się nie wydarzyło.





Dotarliśmy wydaje mi się, że jako pierwsi. W pokoju skromnie, ale przyjemnie. Kira zaraz skorzystała z dobrodziejstw balkonu, a ja razem z nią. Rozpakowani, dalej przejęci, ale już o wiele spokojniejsi ( Kira wyluzowana i zadowolona ), rozemocjonowani patrzyliśmy jak zaczynają pojawiać się znajome twarze… tak te ze zdjęć w sieci.
Nie opowiem Wam dalszej części imprezy ( musicie sami przyjechać i zobaczyć ), powiem tylko tyle…

                                          

Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś równie cudownego, nigdy nie poznałam tylu wspaniałych ludzi i tylu równie wspaniałych psów. Nigdy nie pomyślałam nawet o tym, że w miejscu o przeciętnej urodzie, sami ludzie i ich towarzysze psy mogą stworzyć taki klimat.
Od tego czasu, co rok z utęsknieniem czekamy na Wystawę Dogów adopcyjnych  w Wasilkowie. Magio tego miejsca trwaj i nadal zjednaczaj ludzi, którzy kochają psy, dogi niemieckie i chcą im pomagać do końca świata i o jeden dzień dłużej !!!


Izabela Malinowska



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zanim adoptujesz, przemyśl....

Za co kochamy dogi....